Po długich przygotowaniach i sprawdzaniu prognoz pogody nadszedł czas stworzonego przez nas wyjazdu. Trzeba przyznać że nie miałam nadmiernie gigantycznych wyczekiwań. Czas mojego pobytu w Zakopanem nakładał się w przytłaczającej większości na deszczowe dni, a wtenczas wiele atrakcji traci swój urok. Pierwszy dzień okazał się jednakże pogodny i upalny. Moim pierwszym celem było słynne Morskie Oko, leżące daleko w Tatrach Wysokich. Z uwagi na wielkie korki w mieście, bus, który miał zawieźć mnie na Palanicę Białczańską, skąd wychodził szlak, odjeżdżał z Dworca Głównego.
Wyczekiwał mnie w takim razie, jak oraz wielu innych turystów, dodatkowy spacer. Po przejechaniu trzydziestu kilometrów wysiadłam na parkingu w Polanicy. Ku mojemu zaszokowaniu nie było ogromnych kolejek przy wejściu na szlak, pomimo sezonu turystycznego – akcesoria do kampera. Pośród opuszczonych wędrowców zaprawionych w długich szlakach, rodzin z dziećmi i wycieczek ruszyłam asfaltową drogą wśród lasu. Mimo że szlak nie nastręczał żadnych trudności, trasa była męcząca.
Obszerna temperatura oraz dziewięciokilometrowy odcinek w znacznej większości wznoszący się pod niewielkim kontem sprawiały, iż wielu podróżników robiło postoje na okolicznych ławkach. Morskie Oko powitało mnie chłodnym orzeźwiającym powietrzem oraz tłumem wędrowców, admirujących tajemniczy krajobraz z balkonu schroniska. Nie przepadam za zatłoczonymi miejscami wobec tego ruszyłam spokojnie dalej okrążając jezioro. Po chwili gwar ucichł i wolno było w pełni zachwycać się potęgę gór oraz głęboki błękit wody. Czar tego miejsca zostaje niezmienny pomimo upływu czasu. Chyba za to właśnie uwielbiam góry.